Wrzesień.
I wszyscy wokoło chorzy.
A Wy? Jak zdaliście test wrześniowy?
Ponoć jeśli w lecie „źle się prowadziliście”,
czyli nieustająco wychładzaliście organizm
(looody, chłodzące napoje, surowe potrawy),
przeziębienie z nadejściem pierwszych chłodów gotowe.
Skoro jesień w powietrzu, zima za pasem, powoli czas na zmianę diety.
W ciepłe dni pozwalamy sobie jeszcze na chłodniejsze przekąski,
jednak nawet te, nie są już całkowicie surowe.
Wiadomo, według TMC spora ilość warzyw i owoców,
w szczególności nasz ulubiony letni ogórek i pomidor, działa na organizm „chłodząco”.
Będziemy się zatem raczej ogrzewać. Albo chłodzić rzadziej… 😉
Dziś upieczemy sobie warzywo na pasztet.
Naprawdę niezły ten pasztet!
Konkretny.
Dla „drwali”.
Przy okazji, żaden „drwal” się nie domyślił co jest w środku,
a już na pewno nie,
a już na pewno nie,
że w pasztecie gości kasza jaglana.
Przemyt uważam za udany. 😉
Voila:
Składniki:
bakłażan upieczony i zmiksowany na pastę (2 części) – u mnie nieduży bakłażanowy osobnik
kasza jaglana ugotowana (max 1 część) – u mnie 1/4 małego garnka ugotowanej kaszy
tahini (u mnie 1 duża łyżka)
tahini (u mnie 1 duża łyżka)
cytryna (do smaku) – u mnie 1/2 niedużego owocu
czosnek (do smaku) – u mnie 1 ząbek
kmin rzymski mielony (do smaku) – u mnie 1 płaska łyżka
czarny sezam (do posypania)
czarnuszka (opcjonalnie)
masło klarowane lub olej kokosowy z pierwszego tłoczenia (kilka łyżek)
sól
pieprz
świeże zioła – opcjonalnie (majeranek, lubczyk) – kilka gałązek
Pasztet tuż po zmiksowaniu jest „miękki” i można go podawać jako dip. |
Wykonanie:
Bakłażana przekrój wzdłuż na połowę, posyp niewielką ilością soli i upiecz w piekarniku (przy okazji upiecz dynię hokkaido i wypróbuj z klarowanym masłem. Bardzo dobra! :)). Jeśli nie gotowałeś/łaś jeszcze kaszy jaglanej lub nie znasz jej cennych właściwości, zapraszam po podpowiedzi tutaj: kasza jaglana – info. Ostudź produkty. Zmiksuj bakłażana i kaszę z dodatkiem rozpuszczonego tłuszczu, tahini, cytryny i przypraw, lekko podlewając przegotowaną wodą (jeśli jej dodasz za dużo będzie pasta!). Przełóż masę do natłuszczonej foremki, posyp czarnym sezamem, czarnuszką i wstaw do lodówki (nie zapiekaj!). Po schłodzeniu (u mnie następnego dnia) pasztet będzie dużo twardszy niż tuż po zmiksowaniu.
Gotowe!
🙂
Ciao!
Czy można zrobić ten pasztet teraz, w sezonie i zapasteryzować?
Będę wdzięczna za podpowiedź 🙂
Martyno,
nie pasteryzowałabym kaszy. Jest to raczej przepis na szybkie zjedzenie (kasze lubią fermentować).
Pozdrawiam serdecznie 🙂
moja córka uwielbia „schabowego” z bakłażana, bakłażana pieczonego w plastrach- na chlebek, „śmietnik z bakłażana” w naleśnikach, „śmietnik w bakłażanie”, pastę z bakłażana- bo bakłażan to ulubione warzywo dziesięciolatki 🙂 ale nie mogę jej przekonać do jaglanej….aż natknęłam się to połączenie i usłyszałam MAMO TO MOGĘ JEŚĆ nawet z KASZA!!!!
Jesteś wielka!!! DZIĘKUJĘ!!
pyyyyyycha 🙂 Kumin pasuje tutaj idealnie, mnaaam
Tylko wyszło mi dużo i boje się że nie zjemy wszystkiego i się zepsuje, czy to można mrozić?
Dzisiaj zrobiłam już którąś z kolei wersję tego cudownego paszteciku. Tym razem z dużą ilością zielonej pietruszki. Po prostu REWELACJA ! Bardzo mnie inspirują Twoje przepisy. Dziękuję za nie ! :*
Grzybki! Świetny pomysł! Dodaję czasem odrobinę suszonych (miksuję na „proch). 🙂 Surowe grzyby najpierw proponuję udusić z przyprawami (dowolne, ulubione), odparować (żeby pasztet nie stał się wodnisty) i dodać do reszty składników.
Uściski!
:)))
Mam podobne pytanie, a nawet bardziej radykalne. Czy bakłażana można zastąpić grzybami leśnymi, czy wtedy konsystencja pozostanie pasztetowa?
P.S. Wspaniały blog! Inspiruje i nęci:)
Pasztecik rewelacyjny Pani Iwonko. Zastanawiam się tylko czy nie można by było w trakcie wyrabiania dodać jakiegoś grzybka, tak do smaku ? Tak jakoś mnie wzięło… 😛 Co Pani o tym myśli, Pani Iwonko ? Nie zepsuje to smaku pasztecika ? I ewentualnie czy grzybka ugotować czy też jak było z bakłażanem upiec ?
Pasztecik przepyszny, choć ja przesadziłam trochę z cytryną 😉
:*****
Nie liczę kalorii od czasu lektury Udo Polmera. Polecam w zakładce na górze. 🙂
Uściski!
:)))
Czas w miarę dowolny. Do miękkości lub na pół miękko. 175 stopni, termoobieg. 🙂
Wedle gustu i upodobań. 🙂
U mnie w całości!
Uściski!
:))
Witam,
również mam pytanie ile czasu i w jakiej temperaturze pieczesz bakłażana? No i czy wydrążasz nasionka?
Czy bakłażana trzeba obrać ze skórki? wydrążyć pestki?
Uwielbiam Twój blog! 🙂 Odwiedzam Cię często, choć piszę chyba po raz pierwszy :/ Poprawię się. No, ale do sedna.
Jutro zabieram się za pasztet 🙂 Pozdrawiam gorąco! Aga
A jakby tak sprawdzić, ile taki pasztet ma kalorii? Jest jakiś dietetyk na sali? Pytam, bo potrzebuję jeść kalorycznie ze względu na dużą utratę wagi podczas karmienia piersią, a na mięso już patrzeć nie mogę (dlaczego chudzielcowi większość osób radzi jeść tłusto? :(). Ten pasztet wygląda tak smakowicie, że po prostu muszę go zrobić!
Jestem Pani fanką, dzięki Pani pokochałam kaszę jaglaną 🙂
Serdecznie pozdrawiam!
akurat mam jednego bakłażanka, jaglanke wiadomo, ze mam 🙂 tylko tahini nie – mam nadzieje, że bez niej da radę 🙂
Przepis na pasztet bardzo mi się podoba. A pomysł z wrzuceniem dyni do piekarnika razem z bakłażanem – również świetny. Czy wydrążasz część środka z nasionkami w bakłażanie przed pieczeniem? No i ile mniej więcej pieczesz bakłażan i w jakiej temperaturze?
Ten pasztet jest fajną alternatywą do pasty z ciecierzycy, którą ostatnio dość regularnie sobie ukręcam 🙂
Przyznam się, że o TMC wiem niewiele i pewnie się z nią trochę rozmijam 🙂 ale mogę powiedzieć, co zauważyłam po sobie.
Przez 6 lat brałam codziennie leki i odżywiałam się zgodnie z zaleceniami medycyny konwencjonalnej, czyli w skrócie raz na 3 miesiące byłam u lekarza rodzinnego po receptę. Młoda i głupia byłam!
Raz zawędrowałam do sklepu zielarskiego, w którym doradzono mi odstawienie tabletek i przedstawiono dietę różniącą się od tej konwencjonalnej. Dostałam też ziołowe tabletki „na czarną godzinę”.
Pierwsze dni po odstawieniu leków faktycznie były paskudne.
Od tego czasu minęło niewiele ponad miesiąc, a ja już odczuwam skutki zmian – i to tak pozytywne, jakich się nie spodziewałam, bo nawet tych ziołowych tabletek nie potrzebuję 😉
Dieta to nasz pierwszy i najważniejszy mur obronny przed wieloma chorobami.
A pasztet, cóż – na razie leci w zakładkę „do zrobienia”, bo chwilowo nie mam dostępu do dobrego bakłażana 🙁
Zależy ile masz lat i jak długo juz tak funkcjonujesz… za wszystko się kiedyś płaci. 🙂
Jeśli nie jesteś młoda, Dietetyk TMC powiedziałby Ci prawdopodobnie, że masz spory zapas energii przedurodzeniowej. Jest ona po to by nas chronić w sytuacji zagrożenia życia (siła na pokonanie nowotworu, wyjście z wypadku itd.) Jeśli zużywasz energię odżywiając się nieodpowiednio dla potrzeb swojego ciała oraz strefy klimatycznej w której żyjesz, może się okazać ze zabraknie jej wtedy kiedy będzie Ci naprawdę potrzebna. 🙂 Siły te są nieodzyskiwalne. To dlatego część z nas reaguje skutecznym wyleczeniem podczas ciężkich chorób a inni niestety płacą zdrowiem lub życiem. Czyli z perspektywy TMC warto tak funkcjonować by dostarczać energię z pożywienia na „bieżące wydatki” organizmu zamiast ciągle sięgać do zapasów, co następuje kiedy wychładzasz organizm wewnętrznie lub zewnętrznie, prowadzisz do zawilgocenia, zaśluzowienia, gorąca lub wtórnego gorąca albo masz braki w odżywieniu itd… 🙂
Uściski!
Iw
🙂
A ja jadłam przez całe lato lody (tak, tak, z nabiałem i cukrem), piłam w upały zimne napoje, jadłam surowe potrawy typu chłodnik, surowe owoce i warzywa , i czuje sie swietnie 🙂
Nie sposób się nie zgodzić. 🙂 Uściski ślę! :)))
„(przy okazji upiecz dynię hokkaido i wypróbuj z klarowanym masłem. Bardzo dobra! :)”
Dynia (dowolna, może być mączysta Hokkaido, ale może być każda, z wodnistymi gatunkami włącznie) umyta, pokrojona w kawały, odpestkowana i lekko posolona, upieczona ze skórką (!) i na koniec polana oliwą i posypana ziołami (np. lubczyk, tymianek, cząber czy kolendra), albo (jeśli to dozwolone) tartym oscypkiem, albo z „twarożkiem” z migdałów, albo z wędzonym dorszem w kawałeczkach, albo z duszonymi porami, albo z chrupiącą cebulką, albo z majonezem (może być wegański), albo na słodko z konfiturą z żurawiny, czy niby-nutellą, albo… eee, co ja będę wyliczała, skoro dynia w każdej postaci jest PYSZNA!!!
Nawet chorzy, odchudzający się, na diecie, diabetycy, „żołądkowcy” i dokładnie wszyscy mogą jeść tak przygotowaną dynię! A gotowaną na parze makaronową to i noworodki chyba mogą ;D Wszak dynia ma mnóstwo witamin i składników odżywczych, za to jest lekkostrawna i IG ma niskie, jak na węglowodanowo-słodko-pyszno-smakowe wrażenia 🙂
Krótko mówiąc – dynia jest najlepsza pod słońcem!!!
😀 pracuję nad tym… ;)) Uściski! :***
Jesteś tak mocno optymistyczna, że chyba w końcu się zarażę 🙂 dziękuję :*** Wszystkiego dobrego!!
Nie, nie znam doktora osobiście, ale słyszłam o nim. Więcej optymizmu! Takich lekarzy znam już co najmniej kilku! 🙂 Pozdrawiam!
dokładnie tak*
czy chodzisz w Warszawie do doktora Krzysztofa R.?? Dlaczego pytam – no ze względu na ten chleb :-)) Chyba tylko On tak mądrze mówi 🙂 wśród warszawskich lekarzy :-))
Polecam! Caus! 🙂
Malwino, dziękuję, bardzo mnie to cieszy! 🙂
Co do chleba, piekłam kiedyś żytnie na zakwasie (generalnie unikamy pszenicy jako najbardziej glutenowej, żyto mamy dozwolone), ale od jakiegoś czasu raczej unikamy chleba (nasz dr uwaza że to pierwszy fasfood) i spożywamy zboża lub jego zastepniki głownie w postaci kasz i płatków. Polecam Ci pitoplacki. Robię z nich naprawdę fajne „kanapki”. :)) Uściski! 🙂
JEST! Nie da się ukryć! Bardzo polecam. I pozdrawiam! 🙂
i bez jajuszka, tak jak ostatnio sobie życzyłaś. Cmok! :*
Oj tak. Dobry przemyt nie jest zły. ;)) Pozdrówko Malwinno. 🙂
Polecam. Mój ulubiony! 🙂 Caus! :*
Dziękuję Marto, pozdrawiam ciepło! 🙂
Karmelitko, nie daj się! 🙂 Smaaaaajl! Ponoć mózg można oszukać. ;)) Uściski! :*
o, z kaszą nigdy nie próbowałam. 🙂 zapowiada się fajnie.
Wygląda super! Muszę zrobić koniecznie. Świetny blog – gratuluję. Jesteś moją inspiracją 🙂
Czy chleb również pieczesz sama? Szukałam intensywnie przepisu na chleb na Twoim blogu niestety nie udało mi się…. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś taki zamieściła, ponieważ ja również nie mogę jeść glutenu oraz nabiału…. 🙁
to musi być pyszne!
no niezły :))) Nawet bardzo niezły i u ciebie Iw bardzo piękny
Naprawdę udany przemyt;) i jaki smakowity!
Mniam, mniam 🙂 Uwielbiam takie pasztety 🙂 Koniecznie muszę wypróbować!
Podoba mi się ten pomysł. Trochę odmiany i dodatkowa porcja warzyw na nadchodzące jesienne dni – jak znalazł:)
ja jeszcze się trzymam, chociaż mam załamanie – chandra jesienna xd
ale z takim pasztetem nawet chandra mija! pyszności.